Jest to ogólnie proces czasochłonny, z początku nieświadomy i narastający, a nierozwiązany, w wielu przypadkach może prowadzić do lęków, chujowego życia, depresji i samo destrukcji. Często to inni są dla nas toksycznym towarzystwem, mniej lub bardziej, ale z doświadczenia, niestety wiem, że i również sami dla siebie możemy być najgorszą trucizną. Możemy się nienawidzić, możemy małymi kroczkami, źle podjętymi decyzjami i zachowaniem, przystawaniem na pewnego rodzaju traktowanie doprowadzić się do chwili, w jakiej, patrząc na siebie w lustro nie będziemy o to wszystko obwiniać nikogo innego jak siebie. Nie tylko samokrytyka, nie tylko takie choroby jak bulimia czy anoreksja, czy inne cholerstwa, są tego doskonałym dowodem. Są też te nienazwane stany, taki w jakim na przykład jestem ja, jaki jest idealnym przykładem na to, że się zatruwamy, psujemy i niestety akceptujemy takimi, co najmniej jakby podjęcie walki o zmianę, było czymś nienormalnym. W moim przypadku zaczęło się od otaczania się ludźmi jacy nie traktowali mnie dobrze, albo jacy to robili, ale jacy stali się dla mnie, kimś przykładu wyroczni, wzoru do naśladowania, wzoru jakiego nie powinnam naśladować, bo przecież cudze życie, nie jest naszym… I przede wszystkim, trzymanie ich przy sobie, w obawie, że bez nich, będziemy samotni, lub co gorsza… UWAGA: Będziemy mało warci.
Pierdolenie…
Tutaj zaczyna się proces zakłamania. Kłamstwa, w obawie na cudzą reakcję. Co, jeśli mówiąc prawdę, sprawie, że ta osoba mnie znielubi? A co, jeśli kłamiąc wybronię się w jej oczach i nadal będę mogła udawać, że jestem taka, a nie inna? Teraz o tym wiem. Wiem, a raczej staram się zrozumieć, że nie przez pryzmat ludzi i tego jak o nas się mówi i widzi, budowana jest nasza osoba. Podlizując się komuś, lub co gorsza upodobniając się do jego standardów nie sprawimy, że będzie nas cenił. To tak jakby nasze życie było książką, a my jego głównym bohaterem… Ważne pytanie jakie powinniśmy sobie zadać, to takie, czy czytalibyśmy książkę o sobie?
Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie krytykował, ktoś, kto będzie chciał nas skrzywdzić, nawet jeśli spowodowane jest to gorszym dniem lub odciskiem na cholernej stopie. Takich idiotów jest więcej… Uważałam często, że utrata „bezpiecznych” znajomych, świadczyłaby o moim błędzie, porażce. Bo co za chujowa ze mnie przyjaciółka lub koleżanka, jeśli ktoś zrywa ze mną kontakt? Więc utrzymywałam znajomości na jakich w głębi duszy mi nie zależało i jednocześnie, zamiast rozwijać się indywidualnie, skupiałam się na tym, co oni lubili, co oni ubierali, co jedli, o czym rozmawiali…
Więc, dążąc do zadowolenia innych, do tego zatruwania swojego ja, bywałam zdolna zrezygnować z własnych potrzeb, zrezygnować z hobby do jakiego mnie ciągnęło, a jakie np. nie interesowało ludzi, jakich powinnam mieć w dupie.
Dla złudnego rozwoju rezygnowałam z prawdziwych ludzi z jakimi chciałam być, z chłopaków, z poznawania samej siebie, z cholernych wakacji i kursów- z rzeczy jakie chciałam robić. To tak jakby zrezygnować z wymarzonej sukienki, w jakiej wyglądamy wystrzałowo tylko dlatego, że ktoś powiedział, że mu się ona nie podoba, by później obwiniać się za to, że się ją wybrało. Ludzie w takich przypadkach często ignorują własne uczucia, ignorują potrzeby, pragnienia… Kto tak robi? No kto? No właśnie…
I w końcu nadchodzi taki moment, gdy zostajemy sami… Gdy ciężar, jaki odczuwamy na barkach, niewidoczny, staje się tak ciężki, że z trudem oddychamy…
Samotność jest czymś przerażającym, czymś w oczach wielu nienaturalnym, ale i… Może być czymś niesamowitym. Uczono nas, że to słowo kojarzy nam się z czymś złym, z czymś niedopuszczalnym, ale dopiero gdy któregoś dnia, budzimy się bez bliskich nam osób, bez przyjaciół. Ludzie dorastają, zakładają rodziny… To jest kwestia czasu. I nagle znajomości, takie jak nasza, nie są tak ważne. I wtedy też samotni, zostajemy bez pasji, bez marzeń, bez celów na przyszłość i bez własnych ścieżek, bo te podawane były nam wcześniej jak na tacy, właśnie takim kosztem, że przestaliśmy być… Sobą. Przestaliśmy mieć charakter. I nie będąc nikomu potrzebnym, nagle tracimy cel w życiu…
I co wtedy? Co wtedy, gdy chce się nam płakać z samotności za utraconymi ludźmi, marzeniami i innymi celami, które jednak są cholernie ważne w życiu człowieka? Wtedy jest moment, w jakim trzeba zacząć myśleć o sobie. O tym, co chcemy od życia. O tym, w jakim kierunku chcemy się rozwijać. Nie trzeba zaczynać od ogromnych rzeczy, na jakie wydamy kupę pieniędzy. Możemy na przykład zacząć regularnie ćwiczyć lub np. zacząć kupować kwiaty do mieszkania. Możemy iść na spacer, medytować, koncentrować się na sobie! Potrzeba nie dawać sobie wymówek w jakich jakiś konkretny dzień lub pora będzie lepsza od tego niż właśnie teraz. Możemy krok po kroku formować tę naszą osobowość, ciało i umysł, w sposób, w jaki zawsze chcieliśmy je stworzyć. Chcesz regularnie ćwiczyć? Ćwicz! Chcesz poznać mężczyznę/kobietę? Załóż Tindera… Lub wyjdź do ludzi. Coronavirus opanował świat? Więc polub siebie w domowym zaciszu, przeczytaj książkę, pograj w cholerne Simsy na jakie nigdy nie było czasu… Wyśpij się. Nie chcesz niczego zmieniać i niczego robić? Nie śpiesz się lub nie rób tego. Właśnie chodzi o to, by pozwalać sobie samemu na podejmowanie prostych decyzji, jakie na pozór kosztują sporo wysiłku. Musimy dać sobie czas, by stać się zdrowi sami ze sobą. Nie czekać na „WTEDY, KIEDY” …
Łatwiej jest powiedzieć niż zrobić… Ale już sama myśl o tym jest dużym krokiem, a wizyta u fryzjera kolejnym. Kto wie, co zrobię kolejnego…
Ps. Jeśli nie przedłużą kolejnego lockdownu.
Mega mi się podoba ten pościk <3 Doszłaś do mądrych wniosków, a samo zauważenie i zrozumienie swoich zachowań to chyba nawet więcej niż połowa sukcesu. Podoba mi się jak piszesz, bardzo przyjemnie się to czyta... Końcówka jest mega. Jest takim podsumowaniem wszystkiego, co napisałaś wyżej. Brzmi to o wiele lepiej niż "trzeba się ogarnąć" :>
OdpowiedzUsuńBtw, kto by pomyślał, że jesteś taka wise XD A jeśli to jest efekt samotności to mega zajebiście Ci powiem, jestem proud mama <33333
Nienawidzę gdy ktoś każe mi się "ogarnąć" xd To brzmi jakby ta jedna czynność miała wszystko naprawić ahahah. Weź bo się popłacze i tyle będzie z postanowień bycia better <3 Szmato sam fakt że to czytasz i ci się podoba, sprawia że mam ochotę pisać więcej ahahahah THANK UUUUUUUU <3333 A Wise byłam zawsze ahahahaha, tylko jakoś tego nie widziałam, no i brałam korepetycje od ciebie xd
UsuńMądre słowa. Ja to w ogóle uważam, że stajemy się toksyczni dla siebie przez innych ludzi, którzy nas niszczą. Nie miałam problemów z akceptowaniem siebie, dopóki nie słyszałam durnych komentarzy. Halo, mam lustro, dziękuję za troskę. Ale chyba najważniejsze, by tą toksyczność zauważać.
OdpowiedzUsuńNaszła mnie też myśl, skąd się bierze u ludzi to stawianie innych ponad siebie, bo to też dobrze znam.
Pozdrawiam
Też się nad tym często zastanawiam, wydaje mi się że to może zwyczajnie przez troskę, albo zwyczajną właśnie myśl że może odwdzięczą się tym samym. Że i mnie postawią ponad siebie, ale no cóż... Niestety różnie to bywa, ale dobra myśl i dziękuję za komentarz <3 Naprawdę się cieszę że się spodobało :D
UsuńPozdrawiam!
Ogólnie podobają mi się dotychczasowe posty, bo mam bardzo zbliżony pogląd na poruszane kwestie, tylko ja bym nie umiała tak ładnie wyrazić swoich myśli XD
UsuńPewnie być umiała :p Wystarczyłoby zlewać myśli na papier, laptopa. Powiem ci że ja jak pisze to pisze pod wpływem emocji, dlatego pisze z przerwami, bo muszę zebrać swoje przemyślenia :D Ale napewno by ci się udało ;) Swoją drogą świetnie to odstresowywuje :p
Usuń