grudnia 30, 2020

0. Some endings become beginnings

Każdy początek ma gdzieś swój koniec. A koniec zawsze jest początkiem czegoś innego.


Ruszamy do przodu, odchodzimy. Są ludzie, jakich poznajemy, trwamy z nimi, a z czasem oni znikają. Są rzeczy, jakie wydają się nam ponadczasowe, z jakimś czasem również znikają, tracą datę przydatności, zaczynając być częścią naszej przeszłości, a nie przyszłości. Mamy 24 stycznia 2021 roku, a ja dopiero teraz zaczynam mieć wrażenie, że ten rok się zaczął. Od paru dni, może przez parę kolejnych, będę uświadamiała sobie, że z końcem tego miesiąca, nie będzie miało najmniejszego sensu przekładać rzeczy, jakie pragnęłabym zrobić, na jakie bym się zdecydowała, do jakich bym się przygotowywała. I chociaż co roku 1 stycznia stawiałam przed sobą górę noworocznych postanowień, z jakich z rokiem, żadnego nie spełniałam, tak w tym roku wszystko wygląda całkowicie inaczej. Nie tylko jestem w takim wieku, że wolę stawiać na stanowcze ruchy, ale i również dociera do mnie fakt, że nie ma znaczenia, jak wiele postanowień zapisze na kartce, póki ich nie spełnię. Jeśli nadal je spisujecie… Dobrze. Wspaniale, póki kiedyś je spełnicie, ale z mojej perspektywy… Nie ma to najmniejszego sensu…

Dlatego właśnie tutaj stawiam kolejny z niewielkich kroków, całkowicie amatorsko, zgadzając się sama ze sobą spisać wszystko to o czym na swój własny sposób mam pojęcie. Spostrzeżenia, odczucia, ciekawsze informacje dotyczące życia singielki w tak cholernie popierdolonym miejscu z wielu jakim jest wspaniały Szczecin. Spostrzeżenia nie tylko dotyczące zdrowia psychicznego, ale i również życia towarzyskiego, jakie podczas ogólnoświatowej pandemii, tak jak wielu przede mną pokrzyżowało plany na życie, lub marzenia, mniejsze, większe. Spostrzeżenia dotyczące tego skąd dobrze zamówić, gdzie iść i jak reagować na sytuacje w moim własnym mniemaniu… Nie jest to pamiętnik, chociaż nie omieszkam, publikować tutaj zdarzeń, jakich sama doświadczyłam, jakich Ty możesz uniknąć, lub wręcz przeciwnie wpakować się w to. Z pasją i oddaniem. Na piękny i popierdolony rok 2021 i oby dłużej… Dla rodziny, przyjaciół, jakich mam mniej niż sądziłam, dla rodziny, dla osób jakie czynią mi zło z pierdolonym uśmiechem na ustach. Dla siebie samej… Dla możliwości spełnienia się i chyba dla podzielenia się tak wieloma rzeczami, jakie we mnie siedzą. Mam nadzieję, że chociażby jedna, kurwa, osoba, czytająca to co napiszę poczuje się lepiej… Jedna szczera wystarczy mi ponad tysiąckroć fałszywych…

I chociaż nie do końca wiem co robię, mam przeczucie, że jeśli nie Wam, to pomoże to mi. Pomoże komukolwiek. Być może zaciekawi na tyle by przeczytać to do końca, by zastanowić się nad moimi wypocinami dłużej niż sama bym przewidywała i powspominać je chwilę. Jeśli zaciekawi Cię, czytelniku, na tyle długo, że dotrwasz dalej... Będę cholernie szczęśliwa i wdzięczna... Zadowolona i całkowicie spełniona, chociaż to nie sprawi, że nagle przestanę tutaj zaglądać...

Kończę z bezczynnością i duszeniem w sobie tego co z taką łatwością mogłam przelać w ten tekst i zaczynam coś zupełnie nowego… Miłego i powodzenia, jeśli zechcecie czytać...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Nie wiem, co robię , Blogger